Polacy w Turcyi, cz. 3
„Polacy w Turcyi”
Kontynuacja z tygodnika literacko-społeczno-politycznego „Głos”z roku 1885, gdzie M.K. Borkowski opisał swoją podróż do Konstantynopola w 1885 i odwiedziny w polskiej kolonii zwanej Adampolem (polskim Czyflikiem).
(Dalszy ciąg – część trzecia).
(zachowano pisownię oryginalną z tego okresu)
Opowiadano mi również, iż kiedy ks. Radziwiłł, adjutant cesarza niemieckiego Wilhelma, przybył z Berlina przed kilku laty do W. Porty w dyplomatycznych stosunkach a przed wyjazdem zechciał zwiedzić polski Czyfiik, wówczas rząd turecki nakazał natychmiast budowę drogi do Adampola. Kilka tysięcy robotników miało dokonać tej pracy w parę dni. Wyznaczone już były na ten cel pewne sumy. Wielkie byłoby to dobrodziejstwo dla kolonji, ponieważ nie ma żadnych dróg i tylko konno można do niej dojechać, co bardzo utrudnia komunikacyję i dostawę, produktów do miasta. Rząd turecki zawezwał d-ra Drozdowskiego i zasięgnięto ostatecznie jego opinii, jednak on odradził, przedstawiając ks. Radziwiłłowi, iż w Adampolu mieszkają sami awanturnicy i pijacy. Ks. Radziwiłł nie pojechał do Adampola i budowy drogi zaniechano.
Po wojnie krymskiej rząd angielski podarował kolonistom polskim sporo koni (a raczej dla formalności sprzedano po 5 fran.). Drozdowski pewną część tych koni zatrzymał dla własnego użytku a resztę sprzedawał osadnikom po cenach dość wygórowanych. Jak widzimy więc, działalność Drozdowskiego była bardzo szkodliwą. Wiele o nim opowiadano mi złego i dziwić się należy wytrwałości i uległości kolonistów, którzy znosili tak długo ciężkie jarzmo Czartoryszczyzny, a względnie d-ra Drozdowskiego 1).
Adampol leży pomiędzy Francuskim a Niemieckim Czyflikami. Z Francuskiego Czyfliktu pozostała tylko nazwa francuskiej, niegdyś licznej kolonii. Czyflik ten jest to wielki murowany folwark z zabudowaniami, zamieszkały przez kilkunastu ludzi. Obecnie dzierżawi go węgier Ludwic od Lazarystów. Gospodarka tu niszcząca polega na tem, iż wycina on piękny dębowy las i sprzedaje na węgle. Zarządzał tu w imieniu oo. Lazarystów ks. Rogowski, o którym już wspomniałem. Przed kilku laty dzierżawił Francuski Czyllik rodak nasz smutnej pamięci niejaki Halicki. Kto był ten Halicki, skąd pochodził, dokładnie nie wiadomo, nawet osobom bliżej go znającym. Pochodzenie jego ciemne, niejasne i niewiadomo czy to jego prawdziwe nazwisko. Był to człowiek zepsuty, awanturnik, jakich niemało na wschodzie. Pochodził on, jak twierdził, z Galicyi, która na obczyźnie sporo wydaje podobnych typów. Kiedy był wypędzony z Francuzkiego Czyfliku za niszczenie lasów, chcąc przysłużyć się rządowi tureckiemu i otrzymać wynagrodzenie i posadę, złożył zeznanie, iż istnieje spisek w Carogrodzie pomiędzy 12-stu polakami na życie Sułtana, a i kilku z Adampolan miało także należeć do tego spisku.
Drugi jego spólnik Zwierżchowski potwierdził te zeznania. Kilka osób aresztowano, wiele zaś pociągnięto do odpowiedzialności. Do spisku tego Halicki i Zwierżchowski 2) zaliczali osobistych swoich nieprzyjaciół. Po przeprowadzeniu scisłego śledztwa okazało się, że była to nikczemna denuncyjacyja. Gazety miejscowe i zagraniczne zajmowały się w swoim czasie tą sprawą. Halickiego wraz z żoną osądzono na 5 lat ciężkiego więzienia, a kiedy zeszłego roku w Sierpniu, po odbyciu kary małżonkowie Haliccy pojawili się na bruku stambulskim, to polacy prosili rząd turecki, aby ich wydalono, co też natychmiast uczyniono. Druga wstrętna osobistość w tej sprawie Zwierżchowski— za krzywoprzysięstwo, sprzeniewierzenie i fałszowanie banknotów3) miał być aresztowany, lecz uciekł do Londynu przed odpowiedzialnością kryminalną. Dawniej Zwierżchowski uchodził za „działacza“ i chciał w mętnej wodzie „ryby“ łowić, lecz podczas ostatniej wojny tureckiej wykryte zostało jego brudne „manipulacyje.“ Na bruku konstantynopolskim pamiętają także niejakiego W . Szaramowicza, którego w 1886 r. również złapano, jak Zwierżchowskiego na „manipulacyjach“ i wszyscy zerwali z nim i również zmuszony był uciekać do Londynu, gdzie też podobno i obecnie przebywa. Obowiązkiem naszym otrząsnąć się z wszelkiej solidarności z tem plugawstwem.
W sąsiedztwie polskiej kolonii, w 20 minutach drogi od niej, na górze, oddzielonej od Adampola głębokim parowem, leży tak zwany Niemiecki Czyflik — ongi dość liczna osada niemiecka. Z tej kolonii roztacza się piękny widok na całą okolicę a szczególnie na Adampol. Z licznej kolonii niemieckiej pozostało obecnie trzy chaty tylko i to polskie: starego Nowickiego, Gruja z 49 r. i spolszczonego niemca Maxa, ex-żołnierza z wojny krymskiej. Z Niemieckiego Czyflika pozostała tylko nazwa, faktycznie zaś przedstawia on część polskiej kolonii. Niemcy nie mogli wytrwać wśród trudnych klimatycznych i innych miejscowych warunków. Powstały pomiędzy kolonistami niemieckimi zawiści, kłótnie, zabójstwa, podpalania wzajemne, tak że sami siebie zniszczyli i poszli szukać lekkiego chleba. Snadź za ciężką była praca dla nich! Pouczający to fakt dla wszystkich, którzy głoszą niemiecką wielkość, wytrwałość, cywilizacyę i „kultertregerstwo.” Niemieccy koloniści w Azyi Mniejszej nie mogli wytrwać i dorównać w cierpliwości, energii i pracowitości polskiemu chłopu. Kiedy dziś na polskiej kolonii widać piękne domki, zagospodarowanie, remanent, wzrastający dostatek, to na Czyfliku Niemieckim pozostało tylko wspomnienie smutne ich bytności. Niemcy pozostawili po sobie najgorszą opiniją u sąsiadów, — podobno wynieśli się do swego Vaterlandu.
W ostatnich czasach niemcy z Carogrodu zaczęli uczęszczać do Adampola, lecz ostrzegaliśmy dobrodusznych rodaków naszych przed przebiegłością i obłudą niemieckich „cywilizatorów.“
Od kilku lat widać coraz większy napływ niemców a szczególnie prusaków do Turcyi, lecz nie cieszą się oni sympatyją.
Polacy, jak zobaczymy poniżej, mieli na Wschodzie istotnie znaczenie cywilizacyjne jako rolnicy, rzemieślnicy, inżenierowie, technicy, doktorowie i t. p. Oni to pierwsi w Stambule zaprowadzili municypalność, spis i księgi ludności, statystykę, brukowanie miasta i t. d. Kiedy w 1865 r. w Konstantynopolu panowała straszna cholera — polacy w szpitalach oddali ogromne usługi turkom, narażając się sami. Wówczas właśnie zaprowadzili dezenfekcyję miasta. Doktorowie polacy jak F. Gnatowski, Czarkowski, Ihnatowicz, Jabłonowski 5), Gutowski i wielu innych cieszą się obecnie powodzeniem i sympatyją nietylko pomiędzy swoimi ale i cudzoziemcami. Wszystkie roboty inżynierskie, pomiary, plany i wszelkie techniczne prace były w pierw prowadzone wyłącznie prawie przez polaków. Pierwsze zaś dokładne mapy Turcyi dokonane zostały przez rodaków naszych. Inżenierowie, agronomowie i technicy jak Sokulski, Bohdanowicz, Kozłowski, Brzozowski, Antoniewicz, W. Koszczyc, Rustem-bej, Morawski, Frankowski i wielu innych zasłużyli się dobrze Turcyi.
Przemysłowcy polscy jak H. Groppler i inni zyskali uznanie i sympatyję.
W rolnictwie, na Wschodzie zaniedbanem, polscy osadnicy służą również za przykład Turcyi. Ci ludzie pracy uczciwie reprezentowali imię polskie. Później rozpatrzymy ujemne struny wychodźtwa polskiego na Wschodzie.
Adampol obecnie liczy do 50 osad i mieszkańców do 180 dusz, wraz z kobietami i dziećmi. Koloniści głównie zajmują się uprawą roli. Sieją przeważnie żyto, owies, pszenicę i t. d., trzymając się ślepo tradycyi, przeniesionej z łanów ojczystych. Nawozu tu prawie nie używają. Zebrane zboże „harmanują“ t. j. młócą w sposób bardzo pierwotny. Zboże układa się na toku (harman) a następnie bardzo szybko jeździ się końmi, ciągnąc szeroką deskę (w rodzaju sanek), której dno nabite jest ostremi krzemieniami. Kamień tnie słomę i obraca ją w pył prawie. Przy wianiu ziarno pozostaje. Sposób ten, używanym wszędzie na Wschodzie, jest przez to niepraktyczny, że niszczy słomę. Potrzeba „harmanowac” na słońcu, aby słoma była krucha, co jest uciążliwem dla koni i ludzi. Niektórzy wprawdzie odbywają tę operaeyją za pomocą cepów, twierdząc, iż to tak jest prawdziwie po polsku a za nowościami, jak mi mówili, nie uganiają się 6). Namawiałem ich, aby sporządzili sobie wspólną młócarnię, lecz w Konstantynopolu maszyn tych nie wyrabiają, a sprowadzenie z zagranicy ich drogo kosztuje. Wogóle na Wschodzie rolnictwo znajduje się w bardzo pierwotnym stanie. Gleba w Adampolu bardzo urodzajna. Orzech włoski, kasztan, drzewa figowe i fruktowe już w trzecim roku wydają owoce 7). Wino dziko rośnie; koloniści nie umieją go uprawiać—a jednak „czausz,, (winogrona) mógłby dawać spory dochód. Bydła tu dość trzymają, przy czem jedna jest tylko niedogodność, iż nie mając łąk i wypasów, żywią je po lasach, gdzie wilki rokrocznie robią wielkie szkody. Uprawa zboża wystarcza na własny użytek. Główny środek zarobku—myśliwstwo, produkcyja nabiału, upraw jarzyn, frukty ogrodowe i t. p. W Stambule nabiał polski a szczególnie masło z Adampola bardzo jest poszukiwane. Turcy i grecy nie używają masła i nie umieją go wyrabiać, posługując się do potraw tłuszczem baranim. Europejczycy tylko z polskiego Czyflika mają świeże masło i koloniści nie mogą nawet zadość uczynić ich zapotrzebowaniom. Wprawdzie w Konstantynopolu sprzedaje się tak zwane sybirskie masło, sprowadzane z Odesy, lecz to nie jest świeże.
„Polacy w Turcyi” – (c.d.n.)
1) Zatrzymałem się dłużej nad osobą d-ra Drozdowskiego, aby sprostować zapatrywania gazet, galicyjskich i aby wykazać szkodliwą jego działalność, tembardziej, iż przez długi czas był on wybitną osobą w Konstantynopolu. Z prawdziwą przykrością piszę to, gdyż krewny jego p. Wincenty R-y, dla którego żywię prawdziwą sympatyją i życzliwość, zamieszkały od kilku lat w Adampolu, znany jest ze swej pracowitości i uczciwości. W, R-y, dawniejszy student Med. Akad. w Peters., a obecnie rolnik w Adampolu, mógłby posłużyć za przykład niejednemu z naszych „rozczarowanych marzycieli” jak uprawiać rolę i chodzić z pługiem. Ożenił się W. R. w kolonii. Swoją pracą i prawem charakterem zasłużył na powszechny szacunek. Obecnio W.R. obrany jest na skarbnika. W niniejszym artykule dotykałem Drozdowskiego jako działacza politycznego i publicznego, a przeto względy osobisto zmuszony byłem pominąć. Potrzeba nam otrząść się z fałszywego patryjotyzmu i co jest złego—bezwzględnie potępić. Potrzeba nam wyuczyć się rozróżniać poczciwe i dobre od fałszywego i obłudnego, plewę od czystego ziarna.
2) Przed wojną wschodnią niejaki p. O. założył w Stambule biuro informacyjne, któro dawało zajęcie i pozostawało w stosunkach z różnymi pp. Zwierzchowskimi et consortes. Obecnie p. O., zamieszkały w Paryżu, na wschodnich aferach dorobił się fortuny. Bardzo źle przysłużył się p. O. działalnością swego biura polakom na Wschodzie i obowiązanym jest wytłómaczyć się przed rodakami z tej działalności.
3) Dawniej rząd otomański nie zwracał uwagi na fałszowanie banknotów. Jako przykład opieszałości władz tureckich w tym względzie, możo posłużyć następujący fakt: Po wojnie krymskiej, pewien niemiec z Wiednia uprawiał szewstwo, które mu nie szło; zaczął więc fałszować banknoty tureckie, a następnie założył całą fabrykę fałszywej monety. Kiedy z takim banknotem przychodzili do banku otomańskiego dla wymiany—to urzędnicy banku państwowego odsyłali do niemca, podając adres jego i twierdząc, iż to banknot nie ich ale szewca; — ,,niech więc on zmienia.”– W ten sposób szewc ten zebrał spory fundusz i swobodnie wyjechał do Wiednia. Opowiadano mi również, iż przed wojną ostatnią w 1876 r. pewna angielka miała kilka pudów fałszywych banknotów tureckich, rosyjskich, francuskich i t. p. Ukryte były w ubraniu, a znaczna część wprost w kufrach. Na komorze celnej początkowo zatrzymano pakunki te, lecz kiedy angielka ostro stawiała się i groziła władzom tureckim, domagając się wydania swojej „własności“ — wydano jej. Na szczęście był tam obecny urzędnik celny M-ski, rodak nasz, oburzony arogancyją angielki i opieszałością turków, nie zważając na jej krzyk i groźby, nakazał przyaresztować pakunki. Kiedy podczas ostatniej wojny rządowi tureckiemu zabrakło pieniędzy to wydobyto to pakunki i płacono tymi banknotami, rozumując, iż dobrze są zrobione te „kajmy“ (banknoty tureckie). W ostatnich czasach turcy baczną uwagę zwrócili na fałszerzy i aby położyć koniec nadużyciom, srogo karzą tych zbrodniarzy.
4) Korespondent „Kraju“ (Nr 33) p. Fr. K.niedokładnie podaje ilość polaków w Adampolu, mówiąc, iż nie przechodzi ona setki i dodaje: „Reszta, to żywioł obcy: grecy, turcy, ormianie, cyganie; ci ostatni, acz niedawno koloniję polską obsiedli, źródło najzyskowniejszych gałęzi przemysłu w swoje zagarnęli ręce. Inteligencję osady stanowią kilku eks-urzędników i jeden lekarz; na resztę złożyli się mieszczanie — rzemieślnicy, wieśniacy-rolnicy, wreszcie drobna — zagrodowa szlachta.“ Cudzoziemcy osiedlać się nie mieli prawa w Adampolu i takich tam nie ma. O cyganach również tam nie słychać. Jest wprawdzie Zajkowski, który ożenił się z cyganką, ale wszyscy w tej rodzinie mówią po polsku. Julijusza Gajkowskiego przezwano, “cyganem“ z powodu jego ciemnej twarzy. Mówiąc o doktorze, zamieszkałym w Adampolu zapewne p. Fr. K. ma na myśli R-la, który najmniej kwalifikował się na lekarza, a obecnie mieszka w Rumelii (w Kazanłyku). Najbardziej inteligentnym z kolonistów jest Wincenty Ryży, o którym już pisałem, a następnie Wilkoszewski z 49 r., stary Biskupski i kilku innych. Ustęp p. Fr. K. w tej korespondencyi w którym mówi, że kobiety polskie pouciekały od swoich mężów, jest niesprawiedliwym. Rzeczywiście, sprowadzono przez polskich magnatów z kraju kobiety te powychodziły zamąż za kolonistów, a niektóre jeszcze żyją i odznaczają się uczciwością, pracowitością i płodnością. Nie zasłużyły przeto aby je wyśmiewano, jak to czyni p. Fr. K. w korespondencji swojej.
5) D-r Jabłonowski ukończył uniwersytet w Krakowie, znanym jest z prac naukowych i bardzo ceniony przez rząd otomanski. Zeszłego roku przebywał w Bagdadzie.
6) „Harmanowanie,” znane w bardzo odległej przeszłości na Wschodzie, poprzedzało młócenie cepami.
7) Każda osada posiada ogród owocowy. Dawniej kupcy z Krymu przyjeżdżali tu dla zakupna jabłek. Z orzechów włoskich, kasztanów i innych owoców czyflikanie rówież mają dochód.